Warning: file_get_contents(http://hydra17.nazwa.pl/linker/paczki/rooster.opole.pl.txt): failed to open stream: HTTP request failed! HTTP/1.1 404 Not Found in /home/hydra16/ftp/rooster.opole.pl/paka.php on line 5
– Jakie dziś będzie powiedzenie?

– Jakie dziś będzie powiedzenie?

  • Jolanta

– Jakie dziś będzie powiedzenie?

27 February 2021 by Jolanta

Pelagiuszowi wydało się, że czarny człowiek wzdrygnął się, jakby wyrwany z zadumy czy odrętwienia. Odwrócił się do mnicha, po czym rozległ się niski, nieco ochrypły głos, który bardzo wyraźnie, robiąc przerwy między słowami, powiedział: – Pozwalasz – odejść – słudze – swemu – śmierć. – Och, ty, Boże mój! – Kleopą, wyraźnie przestraszony, przeżegnał się pospiesznie. – No, teraz czekaj... Szybko wlazł z powrotem do łódki i odepchnął się nogą od brzegu. – Co to, wujaszku? – spytał chłopak, oglądając się na świętego starca (ten, wsparty na kosturze, trwał nieruchomo). – Co to on takiego o śmierci powiedział, co? – Bies ci „wujaszek” – odgryzł się zaniepokojony czymś Kleopa. – Rób wiosłem, rób! Tak, no tak, no tośmy popłynęli! I dopiero przy samym kananejskim brzegu wyjaśnił: – Jeśli powiedziano: „Pozwalasz odejść słudze swemu”, znaczy się, że jeden pustelnik odszedł. Jutro na jego miejsce drugiego powiozę. Bo też naczekał się już ojciec Hilariusz. Jeszcze dziś wieczór odprawią po nim nabożeństwo i do kaplicy Pożegnalnej zaprowadzą, żeby w samotności się ze światem pożegnał – kaptur zaszył, dziurki w nim wyciął. A zaraz o świtaniu powiozę żywego do martwych... Ech, i że też ludziom na świecie się nie żyje! – Kleopa pokiwał kosmatym łbem. – No, ale starzec Izrael to ci dopiero! On ci już, jak by nie liczyć, siedmiu przeżył. Sporo, znaczy się, nagrzeszył, nie dopuszcza go, póki co, Pan Bóg do siebie. Kto też tam u nich ducha oddał? Starzec Teognost czy starzec Dawid? Jak było dokładnie powiedziane? – „Pozwalasz odejść słudze swemu śmierć” – powtórzył Pelagiusz. – A „śmierć” czemu dodana? Kleopa poruszał wargami, żeby zapamiętać. Na pytanie tylko ramionami wzruszył: nie naszego to rozumu rzecz. No i co jeszcze opowiedzieć o wydarzeniach tego dnia? Chyba tylko o domku pławowego, chociaż to będzie już zupełnie niezrozumiałe. Pożegnawszy się z łódkarzem, Pelagiusz nie od razu wrócił do miasta, tylko wpierw przeszedł się brzegiem do samotnej drewnianej chatynki – tej samej, fatalnej, która już nieraz pojawiała się w naszej opowieści. Iść od Mierzei Postnej było tyle co nic: sto kroków do kaplicy Pożegnalnej, a potem jeszcze kroków jakieś półtorasta. Nowicjusz obszedł wokoło niepokaźne domostwo i zajrzał do środka przez zakurzone okienko. Przycisnął się policzkiem do szyby, zaczął wodzić palcem po ordynarnie wydrapanym ośmioramiennym krzyżu. Powiedział jedno jedyne słowo: „Aha”. Potem nagle przysiadł w kucki i zaczął gmerać rękami wśród lebiody. Podniósł do oczu coś maleńkiego (światło jesiennego dnia już przygasało i widać było nie za dobrze). Powiedział drugi raz: „Aha”. Stąd chłopak jakoś aż dziwnie odważnie skierował się ku zabitym drzwiom i szarpnął. Kiedy drzwi ze skrzypem wprawdzie, ale dość lekko się otworzyły, uważnie obejrzał sterczące z nich gwoździe. I sam sobie skinął głową. Wszedł do środka. W półmroku widać było grubo ciosany stół, na nim – otwartą trumnę, której wieko walało się na podłodze. Nowicjusz obmacał trumnę i tak, i owak, nie wiedzieć czemu nałożył na nią wieko i leciutko stuknął z góry. Trumna zamknęła się szczelnie, z chrzęstem. Młodzik podszedł do okna, przy którym leżały dwa worki ze słomą. Postawił, nie wiadomo dlaczego, jeden na drugim. Potem, popatrując z niepokojem na szybko gasnące światło za oknem, stanął na ławce i przeciągnął dłonią po gładko ociosanych bierwionach ściany. Zaczął z góry, tuż pod sufitem, potem przejechał po następnym rzędzie, niżej, jeszcze niżej. Zakończywszy te tajemnicze manipulacje przy jednej ścianie, przeszedł do następnej i zajmował się tą dziwną czynnością jeszcze długo. Kiedy szyba zaróżowiła się ostatnimi odblaskami zachodu, Pelagiusz trzeci raz wypowiedział swoje „aha!”, teraz jeszcze radośniej niż przedtem. Wyjął zza pazuchy drut do robótek, podłubał nim w bierwionie i wyciągnął palcami coś zupełnie maleńkiego, nie większego od wisienki.

Posted in: Bez kategorii Tagged: t z g, pinczer małpi, czeska wokalistka,

Najczęściej czytane:

zabijają inne dzieci.

Praca taka intrygowała go i równocześnie odpychała. W jego przypadku nie było to nic nowego. Zapalił się napis „zapiąć pasy”. Samolot przygotowywał się do lądowania. Quincy ... [Read more...]

. ...

Doczytawszy do końca, pan Matwiej energicznie przetarł oczy. Zaszeleścił kartkami, przewracając je w przeciwnym kierunku, i zaczął czytać od nowa. Palce uniosły się i uchwyciły koniuszek długiego nosa – w poprzednim życiu miał podprokurator takie ... [Read more...]

wagi. ...

Kilka pielęgniarek powitało go skinięciem głowy. Rozpoznawał ich twarze, ale nie pamiętał imion. Wreszcie dotarł do drzwi. Znowu ten cholerny zapach. I ta wszechobecna biel. A jego ... [Read more...]

Polecamy rowniez:


1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 Następne »

Copyright © 2020 rooster.opole.pl

WordPress Theme by ThemeTaste