- Oczywiście! Moja matka nie spotykała się z astrofizykami! Właści¬
wie wcale się nie dziwię, że mój domniemany ojciec wylądował w więzie¬ niu. Szokuje mnie tylko to, że go wypuszczono. - Więc wkurzasz się z powodu pieniędzy? - spytała Kimberly, marsz¬ cząc brwi. - Jesteś zła, bo odziedziczysz dziesięć milionów? Może i słusz¬ nie. To niełatwe. - Kimberly, zastanów się. Co robią dzieci, które nie mają rodziców? Marzą o nich, prawda? Wymyślają niestworzone historie. „Moja mama i tata należą do rodziny królewskiej ze Europy Wschodniej, ale musieli uciekać przed komunistami. Kiedy będzie bezpiecznie, wrócą po mnie". Albo coś takiego: „Mój tata był naukowcem i dostał nagrodę Nobla, ale zabili go agenci obcego wywiadu, którzy chcieli pokrzyżować jego plany stworzenia pokoju ogólnoświatowego". Nieobecny ojciec nigdy nie jest pijaczyną ani bandzio¬ rem, który nie chce wywiązywać się z obowiązków ojcowskich. Zawsze jest przystojny, pełen fantazji i - co tu ukrywać - bogaty! Kimberly potrzebowała dłuższej chwili, żeby to zrozumieć. - Myślisz więc, że to lipa? Że to jest zbyt dobre, żeby mogło być prawdziwe? Rainie wreszcie zamilkła. Popatrzyła na Kimberly i zapytała: - Co robi Tristan Shandling? On identyfikuje osobę, której ofiara prag¬ nie bardziej niż czegokolwiek innego na świecie. A potem staje się osobą. Ja od piętnastu lat żyję bez rodziny. Jak sama powiedziałaś: bez 178 ciotek, wujków, braci i sióstr. Oznacza to samotność, której inni nie rozumieją. - Rainie, przecież nie wiesz, czy to jest podstęp. - Pomyśl, kiedy to się wydarzyło. - Nie lubisz zbiegów okoliczności, ale to nie znaczy, że one się nie zdarzają. - Fakt, że coś chodzi jak kaczka i gada jak kaczka, nie oznacza, że to nie jest Tristan Shandling w przebraniu! - Rainie opadła na kanapę i z całej siły uderzyła poduszkę. - Ty się boisz - powiedziała łagodnie Kimberly. - Nie rób mi psychoanalizy! - Nawet nie próbuję. Ale się boisz... - Byłam pewna, że to będzie ktoś z policji - powiedziała. - Albo inny prywatny detektyw. I proszę, że nawet znając jego metody pracy, nie zauważyłam, że to się zbliża. Boże! On jest naprawdę dobry! Jakiś wewnętrzny głos mówi mi, żebym nie dała się nabrać, że jestem na to za mądra. Z drugiej strony... Chryste! Z drugiej strony, już wybieram kartki na Dzień Ojca! Kimberly usiadła obok niej. W samolocie spała, więc wyglądała trochę lepiej. Była wypoczęta, bardziej opanowana. Rainie stwierdziła, że im sytuacja bardziej się komplikuje, tym Kimberly wydaje się silniejsza. Młoda, ale gotowa podjąć każde wyzwanie. Niedoświadczona, ale zdecydowana. - Zastanówmy się nad tym - powiedziała Kimberly. - Jaki będzie następny krok? - Analiza krwi. Mitz podał mi nazwę laboratorium. Pobiorą ode mnie krew i porównają mój DNA z DNA Ronalda Dawsona. - To ma sens. Rainie uśmiechnęła się ponuro. - Wiesz, jak długo trwa badanie DNA? Miesiąc, a może nawet dłużej. Jeśli to jakiś numer, do tej pory będzie po wszystkim. - Parę rzeczy możemy sprawdzić wcześniej - rzuciła Kimberly. - Powiedziałaś, że ojciec Dawsona sprzedał farmę w Beaverton. Takie rzeczy zapisuje się w księgach wieczystych. Można też zbadać akta dotyczące aresztowania Ronalda Dawsona. - Już to zrobiłam. Luke sprawdził kartotekę. Wszystko się zgadza. Teraz bada sprawę sprzedaży.