- W każdym razie nic innego nie przychodziło mi
do głowy. Współczuła mu serdecznie. - Musi ci jej bardzo brakować - powiedziała cicho. Powoli pokiwał głową. - Tak mi przykro, Ash. Zesztywniał na te słowa. „Przykro". Słyszał to dziesiątki razy, od rozmaitych osób. „Moje wyrazy ubolewania". Frazesy. Konwencjonalne zwroty. A jednak w ustach Maggie zabrzmiały zupełnie inaczej. Szczerze. Te proste słowa wypowiedziała tak, że trafiały prosto do serca. Tak go poruszyły, że przez chwilę nie był w stanie nic powiedzieć. Schylił głowę i dostrzegł kątem oka, że Maggie zaciska z całych sił dłoń, aż jej knykcie pobielały, jakby chciała w ten sposób powstrzymać napór emocji. Znał ten stan. On w analogicznych sytuacjach zachowywał się przecież podobnie. Położył dłoń na jej dłoni, zamknął palce i Maggie' z jakąś dziwną desperacją odwzajemniła uścisk, łzy napłynęły jej do oczu, wargi zaczęły drżeć. Była chyba 88 w tej chwili bardziej nieszczęśliwa i samotna niż on. Nie wiedząc, jak ją pocieszyć, otoczył ją ramieniem. Pragnął z całej duszy wesprzeć ją, dać trochę ciepła, serdeczności. Kiedy trochę się uspokoiła, kiedy już się wypłakała, zatopił palce w jej włosach, odchylił jej głowę i pocałował. Jej wargi miały słony smak łez. Przesunął po nich językiem, jakby chciał usunąć wszelkie ślady płaczu i smutku. Maggie zadrżała i przywarła do niego całym ciałem. Całował zachłannie, zatapiając palce głębiej w jej włosach. Czas przestał istnieć, rozproszyły się bolesne wspomnienia. Była tylko kobieta, którą trzymał w ramionach, wszystko inne zniknęło. Oszołomiła go własna reakcja na bliskość tej kobiety. Oszołomiła i przeraziła. Oderwał usta od jej ust, ujął twarz Maggie w dłonie i spojrzał w oczy. Dojrzał w nich pożądanie i przesunął kciukiem po ustach, które przed sekundą tak gwałtownie całował. I którymi jeszcze się nie nasycił. Wiedział, że na pocałunku by się nie skończyło, że nie potrafiłby zapanować nad sobą, tak silne pragnienia wyzwalała w nim ta dziewczyna. Wciągnął głęboko powietrze. - Wracajmy. Rano muszę wcześnie wstać. Przyjeżdżają bracia, pomogą mi pędzić bydło. Kiwnęła głową i odsunęła się o krok. Chwycił ją za rękę, zanim zdążyła odejść. - Maggie? Odwróciła ku niemu głowę. - Tak? 89 - Ja... - Chciał jej powiedzieć, ile dla niego znaczy, jak jest jej wdzięczny, że go wysłuchała. Rzadko cofał